Forum www.reko.fora.pl Strona Główna www.reko.fora.pl
Forum Federacji Rekonstrukcji Historycznej
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Przemarsz na pomorzu. Luty 2009
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.reko.fora.pl Strona Główna -> Kampania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Darek Grenadier
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2008
Posty: 1784
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 13:06, 18 Gru 2008    Temat postu:

Zawsze możesz się wpisać, wpłacić składkę i nie pojechać Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Furyer




Dołączył: 28 Sie 2008
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:34, 20 Gru 2008    Temat postu:

A ile ta składka za niepojechanie?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Stosel




Dołączył: 26 Sty 2009
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:49, 26 Sty 2009    Temat postu:

Cieszymy się bardzo iż 7pp odpowiedział na nasza propozycje "morderczego marszu". Szczególnie ze jest to marsz szlakiem oddziału pruskiego,a cała impreza poświęcona pamięci żołnierzy 52-gigo reigmentu pruskiego.Wiąc dość nietypowo na polskie warunki...Udział jednostek Xiestwa w tym przedwsięwzięciu świadczy o tym że są w naszym kraju które maja normlane podejście do historii.Pozdrawiam naszyhc ulubionych przeciwników Wink( a czasem towarzyszy broni-bo to raz? )

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Darek Grenadier
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2008
Posty: 1784
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 12:06, 26 Sty 2009    Temat postu:

Hej,

Inicjatywa jest bardzo zacna i z wszechmiar warta udziału - wreszcie impreza "nasza". Z tego co czytałem na poniatowskim, udział zgłosiło dość dużo grup - chodźby symbolicznie, no i SAD z armatą... co mnie bardzo ciekawi.
Pozdrowienia dla pułku, którego dyscyplina i karność zawsze robi na nas wrażenie Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Darek Grenadier
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2008
Posty: 1784
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 2:02, 23 Lut 2009    Temat postu:

Pierwsza relacja w mediach:
[link widoczny dla zalogowanych] - od ok 10 min.

Stefan, masz Oscara za rolę drugoplanową.

Nowe galeria:

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Darek Grenadier dnia Pon 11:29, 23 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Furyer




Dołączył: 28 Sie 2008
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:54, 23 Lut 2009    Temat postu:

Wygląd chłopaki pierwsza klasa:) Kiedy będziesz miał plecak Daro?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Darek Grenadier
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2008
Posty: 1784
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:05, 23 Lut 2009    Temat postu:

Najprawdopodobniej na Jonkowo.

Kolejna panorama:
[link widoczny dla zalogowanych]
Od ok. 16 min (nie trzeba oglądać - jak się załaduje wystarczy przewinąć).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
stefan




Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 932
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ŻOLIBORZ

PostWysłany: Pon 17:22, 23 Lut 2009    Temat postu:

jeszcze chyba nigdy nie bylo az tylu naszych zdjec. szkoda ze niema fot z samego marszu. ale te co sa to wypas.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Miś




Dołączył: 11 Sie 2008
Posty: 1121
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Republika Żoliborska

PostWysłany: Pon 18:17, 23 Lut 2009    Temat postu:

bardzo proszę o kilka sztuk do naszej galerii Smile

Oczywiście niezbędna jest zgoda Autora i info co ma być na znaku wodnym.

No i opowiadajcie chłopaki jak było, bo zazdrość mnie skręca... Embarassed


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
stefan




Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 932
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ŻOLIBORZ

PostWysłany: Pon 19:04, 23 Lut 2009    Temat postu:

darek obiecal ze skrobnie jakis opis calosci, bo mi znowu zajeloby to 3 linijki i nic z tego nie wyniknie.
narazie polecam to:
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez stefan dnia Pon 19:06, 23 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Darek Grenadier
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2008
Posty: 1784
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:01, 23 Lut 2009    Temat postu:

Do przeczytania tylko dla wytrwałych - można w sumie od dnia 2.
Odyseja Wiślińsko – Tczewska.

Dzień 1 (piątek 20 lutego 2009)
Razem ze Stefanem stawiliśmy się w Arsenale w piątek 20 lutego kilkanaście minut po 9.00. Mimo, że nie zabraliśmy nic szczególnego obaj byliśmy dość mocno objuczeni. Dzięki uprzejmości naszych dobrych znajomych z Stowarzyszenia Artylerii Dawnej mogliśmy dotrzeć do Tczewa wraz z nimi. Podróż, która z przerwami na zwiedzanie miasta Nidzica (czytaj zjedzenie jednego z najgorszych kebabów w mojej historii i zakup wykwintnych Nidzickich miodów) oraz zwiedzanie twierdzy w Malborku (tam poszedł SAD, my zwiedziliśmy Centrum Handlowe Jagiełło) zajęła nam ok. 7 godzin (dokładnie nie pamiętam).
Po przyjechaniu na miejsce (7pp i SAD jako pierwsze stawiły się w Tczewie – można?) i dostaniu dwóch teczek materiałów reklamowo-informacyjnych na temat miasta i okolic (w tym mapek, informatorów i długopisu Smile ) oraz zobaczeniu zdziwionej miny Harrego, gdy się dowiedział, że SAD ma działo pojechaliśmy na kwatery. Tutaj UWAGA: Kiedy ludzie w mniejszych miejscowościach mówią Ci: o niedaleko, rzut beretem – TO IM NIE WIEŻ, to było jednak trochę dalej.
Zakwaterowani byliśmy w internacie (gdzie zgodnie z opisami na ścianach królowała niepodzielnie Lechia Gdańsk) w dużych pokojach. Czekały na nas tutaj luksusy, ciepłe łóżko, kołdra i pyszna kolacja (nie wykwintna ale bardzo pyszna). Następnie odbyła się krótka narada dowódców grup – w której brał również udział dowódca roty grenadierów 7pp xw. Po formalnościach był czas na integrację… osobiście dużo o nim nie mogę napisać bo usilnie dość wcześnie chciałem iść spać (w noc wcześniej nie spałem ani godziny i byłem bardzo zmęczony).

Dzień 2 (sobota 21 lutego 2009)
Obudził mnie wrzask Ahmeda, który w nieludzkim języku wrzeszczał coś w naszym pokoju. Ważne, że wstałem. Prusacy już niecierpliwie gotowali się do wyjścia. My spokojnie przywdzialiśmy umundurowanie, zapakowaliśmy plecaki, zasznurowaliśmy porządnie buty i zapieliśmy getry – wiecie, że to jest naprawdę istotne?
Osobiście przez chwilę zastanawiałem się czy nie wziąć cywilnych butów do plecaka jednak zrezygnowałem – decyzji tej później nie żałowałem (tylko dlatego, że z powodu zmęczenia nie byłem w stanie).
Tutaj drobna informacja o tym w czym szliśmy. Mieliśmy obaj nasze rekonstrukcyjne buty, zimowe spodnie, koszulę, lejbik i płaszcz. Mundur pozostał w plecaku, co było dobrą decyzją bo po kilkunastu minutach marszu człowiek się na tyle rozgrzewa, że i tak mu było ciepło w tym w czym szedł. Na głowie ja przez cały czas niosłem swoją bermycę, Stefan z uwagi na to, że jego okazała się za ciasna nauczył się przytwierdzać ją do plecaka w taki sposób aby mogła znieść trudy podróży. Oba nasze karabiny miały flintpasy – rzecz nieoceniona i naprawdę piekielnie istotna (w takiej temperaturze jaka była lufy stawały się lodowate i trzymanie za nie zdecydowanie nie było najprzyjemniejsze). Kwestie na którym ramieniu mamy nosić chlebak a na którym butlę/manierkę można włożyć między bajki. Nosimy tak aby było nam wygodnie i nie zasłaniało dostępu do ładownicy i nie utrudniało posługiwania się bronią – tyle.
Do Wiśliny – miejsca startu naszej eskapady dotarliśmy autokarem. W trakcie przejazdu cześć śpiewała a część starała się jeszcze uciąć małego Komarka – mi się prawie udało.
Po dotarciu na miejsce i sformowanie pododdziałów (trochę komicznie wygląda kapral ustawiający oddział z jednego żołnierza Smile ) czuć było, że poranek jest chłodny. Już w kilka minut nasze bermyce zaczęły mieć na sobie szron a brody i wystające spod nakryć głowy włosy nabrały białego nalotu.
Początek był piękny jak defilada. Mimo, że na luzie to cały oddział trzymał szyk, porządek i równy krok. Udawało się nam nawet kilka razy zaśpiewać. Taki porządek skończył się po kilkunastu minutach gdy zeszliśmy z drogi i weszliśmy na wały przy jakieś rzeczce. Nie odśnieżona dróżka, na której było kilkadziesiąt cm śniegu a zamarznięta ziemia potrafiła ustawić stopę w najróżniejszej pozycji dała nam niezły wycisk. Jeśli tak wyglądałaby cała droga „straty marszowe” mogły być kolosalne, po takim odcinku przyszły kolejno, zwykła gruntowa droga ze śniegiem i lodem oraz chwila asfaltu, potem znów koszmar zamarzniętej ziemi przeoranej przez ciągnik – tutaj o kontuzję było bardzo łatwo. Powoli grupa się rozciągała i traciła spójność, podziwianie pięknego krajobrazu zastępowało coraz częściej wpatrywanie się w stopy osoby przed Tobą aby nie wpaść w pułapkę dziury albo wystającego konaru.
Tak minęła nam pierwszy etap podróży. Mimo, że droga była momentami ciężka oddział przeszedł ok. 1/3 drogi i wszyscy byli pełni nadziei, wiary i optymizmu. Na postoju, raczyliśmy się rybkami, herbatką z rumem i ICE TEA z manierek (i nazwa ta nabrała tam nowego znaczenia). Już wtedy zaczęliśmy sobie uświadamiać jak bardzo nie jesteśmy w stanie pojąć trudów jakie musieli przejść żołnierze napoleońscy podczas różnych kampanii – a w szczególności powrotu spod Moskwy. Jedno dało się stwierdzić – najważniejsza w trakcie takie marszu jest silna wola i nadzieja.
Kolejny etap podróży również był bardzo spokojny. Oddział nadal zachowywał spójność a nastrój dopisywał nam na tyle, że co jakiś czas śpiewaliśmy piosenki. Były to niewątpliwie szczęśliwe chwile. Niestety powoli dopadła mnie osobiście moja zmora – pierwsza obtarta stopa. Dotarłem bez jej ruszania do połowy trasy. Po zdjęciu butów okazało się, że na jednej stopie nie tylko zrobił się bąbel ale już zdążył pęknąć i trochę obetrzeć mi stopę, na drugiej dopiero powstawał. Po krótkiej opiece – posypaniu talkiem i założeniu drugiej pary skarpetek nogi poszły w te cholerne buty. Mocno zasznurowane i zaciśnięte powodowały, że stopa się prawie nie ruszała – co jednak nie mogło zapewnić pełnego komfortu przez następne 15 km i tutaj zaczynał się mój czas cierpienia. Już od początku pozostawałem z tylu za całą kolumną, gdzie towarzyszył mi Stefan, za co jestem mu wdzięczny.
Jednak marsz trwał nadal i pojawiały się kolejne elementy nadające smaczek. Na początku drogi kilka razy zostaliśmy źle poprowadzeni co skutkowało koniecznością zmiany frontu całego oddziału. Tutaj remik z upodobaniem stosował tzw. Kontrmarsz (albo kontrmarsz), który przez 7pp został potraktowany z pewnym przymrużeniem oka (tzn. czekaliśmy aż minął nas koniec kolumny i do niego dołączaliśmy – a nie szliśmy wężykiem za całą kolumną). Wejście na gruntową drogę (na której jak na każdej zamarznięte były koleiny po traktorach – cholernie nieprzyjemne i bardzo nadwyrężające nogi), która prowadziła „do nikąd” przyniosło nowy wymiar naszego marszu. Wyobraźcie sobie białą pustynie na której gdzieniegdzie są tylko drzewa, las gdzieś majaczy w oddali a przed Wami nie ma nic. Żadnego punktu odniesienia i zaczepienia, nic co by podkreślało, że się zbliżacie i jak duży odcinek pokonujecie. Po prostu krzywa droga i nic więcej. Na szczęście Polska to nie Rosja i odcinki takie nie trwają wiele godzin lub dni ale nieprzyzwyczajony do takich wycieczek człowiek w niewygodnych butach z plecakiem, który z minuty na minutę okazuje się coraz cięższy i istnym żaglem na głowie może być trochę przygnębiony. Mimo tych ponurych wydaje się obrazów otoczenie było przepiękne a widok naszej kolumny magiczny. Nie jestem w stanie oddać wrażenia jakie robił nasz widok. Każdy dostosowywał mundur i sposób ułożenia broni, czaka, plecaka do swoich potrzeb. Co raz częściej szliśmy wpatrując się przed siebie nie zwracając uwagi na innych. Osobiście przyznam się, że w momencie kiedy Kasia z 12pp przewróciła się przede mną po prostu tego nie zanotowałem, Minołem ją i dopiero po chwili wyrwany z letargu obejrzałem się czy wszystko ok. – potwierdza się to co wiele razy czytaliśmy w książkach: żołnierz podczas odwrotu który upadnie i sam nie wstanie zazwyczaj nie może liczyć na pomoc kolegów.
Nie kojarzę ile czasu ani km trwał ten odcinek przerywany tylko co jakiś czas postojami przy mostkach nad strumykiem, który szedł wzdłuż trasy a które prowadziły do nielicznych mijanych wiosek. My już byliśmy wtedy bez żadnego napoju co dodatkowo utrudniało marsz.
Zakończyliśmy tą cześć marszu wchodząc do wioski Koźlin – najbardziej niezwykłego etapu całej naszej wycieczki. Oddział rozłożył się na placu zabaw będącym jednocześnie chyba rynkiem wioski. Część poszła po picie do pobliskich studni (czytaj: sklepów) – w tym ja, część została.
Po powrocie dostałem dziwną informację, że w budynku stojącym przy rynku dają kawę i jedzenie – trochę nie za bardzo załapałem o co chodzi. Po kilku minutach ciekawość zwyciężyła i poszedłem do środka. I tutaj totalne zaskoczenie. W środku sali bankietowej były rozstawione stoły, przykryte obrusami na których wyłożone były kiełbasy, wędliny, sałatki, śledzie itp. Itd. Okazało się, że dzień wcześniej miała miejsce tutaj uroczystość i to co zostało nam podane po prostu zostało nie zjedzone dzień wcześniej. Widząc nasze „cierpienia” wójt i zarządzający tym dobrodziejstwem ludzie przygotowali nam samodzielnie bez żadnej zapłaty albo umówienia się wcześniejszego posiłek. Było to coś zaiste niesamowitego. W podziękowaniu za to cały oddział prusko-polsko-rosyjski oddał na rynku dwie salwy po czym mimo widocznego zmęczenia i kontuzji równym krokiem wymaszerował za wioskę.
Tam rozpoczął się ostatni etap, który dla mnie osobiście był koszmarny. Cały czas po asfalcie z obtartymi obiema nogami oraz nieznaną jeszcze kontuzją lewej (jutro idę do lekarza :/ ) czołgając się na końcu kolumny lub też już za nią dotarłem do granic Tczewa (chodź nie ostatni ale ostatkiem sił). Tutaj chyba już zwyciężył mój zdrowy rozsądek i mając w perspektywie jeszcze ok. 3-5km przez miasto zostałem przetransportowany do internatu. Niemniej zakładany odcinek pokonałem jak każdy który wyruszył kilka godzin (i kilka litrów wody) wcześniej z małej wioski oddalonej o ok. 30km od Tczewa – bermyca, buty i płaszcz przeszły prawdziwy chrzest bojowy.

Dzień 3 (22 lutego 2009 rok).
Bitwa o Tczew zaplanowana była na godzinę 12.00. Wraz z SAD-em wyruszyliśmy z internatu ok. godz. 10.00 i bardzo powoli (pokonując ok 15m wąwóz na dnie którego szły tory kolejowe) dotarliśmy na rynek. Tam trafiliśmy do knajpki okupowanej przez rekonstruktorów napoleońskich. Wszystkie stoliki i miejsca zajęte były przez kolegów w najróżniejszych mundurach i z najróżniejszych formacji (wspominam o tym ponieważ widok był naprawdę fajny).
Z knajpki wymaszerowaliśmy wraz z 3,4 i 12pp XW, przy werblu udając się na pole bitwy.
Obie GRH 7pp xw miały zadania woltyżerów – co dało nam możliwość wystrzelenia tylu ładunków ile zdołamy (przy czym „kolega” z drugiej grh 7pp na początku bitwy zorientował się, że nie ma ładunków i szukał gdzie by tu kilka „pożyczyć” – pozostawię to bez komentarza).
Sama bitwa była bardzo sympatyczna ale zarówno mały teren jaki i nasze zmęczenie powodowało, że nie szaleliśmy za bardzo.
Ostatnim wartym wspomnienia akcentem był atak w mieście na 52 regiment pruski (atak który jest w tym materiale filmowym do którego link dałem powyżej). Biegliśmy (tak!! Z tymi nogami poobcieranymi biegliśmy) za 3 i 4 pp. W momencie gdy oni się zatrzymali aby przegrupować się do szturmu, wymineliśmy ich i zaatakowaliśmy – niestety przewaga wroga była znaczna i ja zostałem „zadeptany” a Stefan wzięty do niewoli. Chwilę potem nade mną przemaszerowały kolumny polskich pułków i pognały prusaków aż pod kościół, gdzie złożona została kapitulacja obrońców.

Powrót do Warszawy – cóż, był koszmarny. W śniegu jadać 40km na godzinę w domu byłem po 24.00 – powłóczący nogami, zasypiający przed padnięciem na łóżko – szczęśliwy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Darek Grenadier dnia Pon 20:17, 23 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Stosel




Dołączył: 26 Sty 2009
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:50, 24 Lut 2009    Temat postu:

Podziekowania i słowa uznania dla Draka i Stefana!Dzieki za marsz,za potyczke i mase dobrego humoru!!!!!Pozdrowienia od calego IR52!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Furyer




Dołączył: 28 Sie 2008
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:38, 24 Lut 2009    Temat postu:

No Daro "Raport" na medal. Zazdroszczę, choć cieszę się,że nie pojechałem. Nie przeżył bym tego marszu w zamarłych butach i musieli byśmy odegrać scenkę "dobijania marudera" .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Darek Grenadier
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2008
Posty: 1784
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:50, 24 Lut 2009    Temat postu:

Przeszedłbyś. Ja jak dziś pomyślę nad obratciami i mała kontuzją stopy którą mam to też pewnie bym tak sądził, ale zaparcie i silna wola w połączeniu z asystą innych sprawiła, że doszliśmy.

Należy się cieszyć, że potem nie trzeba było jeszcze pełnić wart, zbierać drewna na ognisko, rozstawiać namiotów - było na prawdę komfortowo jeśli doliczyć to i fakt, że następnego dnia się generalnie wyspaliśmy i poszliśmy na miłą bitewkę a nie kolejny 30km marsz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
MPi




Dołączył: 11 Sie 2008
Posty: 604
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zakroczym

PostWysłany: Wto 17:40, 24 Lut 2009    Temat postu:

Mnie najbardziej rozwaliło to, że dostaliście jedzenie w wiosce, przez którą przechodziliście. Jak przed wojną. Takie rzeczy już się prawie nie zdarzają.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.reko.fora.pl Strona Główna -> Kampania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin